Leczenia ciąg dalszy - półmetek?
12:49Zdjęcie: giuseppemilo. |
Jak w kalejdoskopie, albo raczej czasem słońce czasem deszcz.
Trochę czasu mnie tutaj nie było. Czas leci jak szalony, raz jest lepiej a raz gorzej - moje leczenie cały czas trwa.
Aktualnie jestem po dwóch całych turach antybiotyku. W przyszłym tygodniu zaczynam kolejną. Planowane leczenie zakładało, że na 5 turach się skończy - zobaczymy jak będzie przebiegało leczenie. Z racji tego, że pierwsza część leczenia nie wyszła przez to moje nieszczęsne uczulenie, będę mieć wydłużone leczenie o jedną turę.
Przyjmowanie antybiotyków i witamin już weszło mi w nawyk, podobnie jak trzymanie specjalnej diety. Już nie rozpatruję tego jako ograniczeń, bardziej jako sposób życia. Musiałam się przystosować do zaistniałej sytuacji i tyle.
A jak wygląda leczenie z mojej perspektywy?
Minusy - reakcja Herxheimera.
Czasem bywa ciężko, szczególnie podczas okresu i po nim, kiedy mam największe Herxy. Podobno to dobry znak, że leczenie działa prawidłowo i z zabitych bakterii uwalniają się toksyny powodujące nieprzyjemne objawy. W moim przypadku są to zaburzenia widzenia, bóle mięśni (ręce i nogi), bóle głowy, barków, karku. Sam ból fizyczny jest do wytrzymania, człowiek nie takie rzeczy jest w stanie wytrzymać, najgorzej niestety jest kiedy dochodzą objawy ze strony układu nerwowego. Kołatania serca, rozdrażnienie, zdenerwowanie, uczucie ściśnięcia wszystkiego w środku - czasem aż trudno wziąć porządny głęboki oddech. Zmienność nastroju, od wściekłości i zdenerwowania do wybuchów płaczu. To wszystko jest bardzo irytujące, momentami się po prostu załamuję i wydaje mi się, że już więcej nie dam rady, że już tego nie wytrzymam...
Plusy - ogólna poprawa.
Leczenie, pomimo tego, że mam długie Herxy (2 tygodnie) powoli przynosi korzyści. Co zauważyłam? Przede wszystkim przestałam chudnąć (w 2016 schudłam prawie 15kg), włosy nie wypadają mi już garściami, przestałam być blada i mieć podkrążone oczy i zaczęłam normalnie jeść. Wcześniej nie miałam zupełnie apetytu a moje spożywanie pokarmów wynikało po prostu z przymusu. Tężyczka też coraz rzadziej daje o sobie znać - tylko podczas Herxów. Miewam już momenty, że czuję się dobrze przez nawet dwa tygodnie, mam siłę i chęci do życia - to naprawdę daje nadzieje na przyszłość :)
Oczywiście jest jeszcze strach - co będzie dalej, czy uda się to cholerstwo całkowicie wyleczyć, czy pozbędę się bakterii Boreliozy, czy antybiotykoterapia nie zepsuje czegoś innego... Jednak staram się o tym nie myśleć i żyć na tyle normalnie ile mogę - chodzę do pracy (choć czasem jest to praktycznie nie możliwe), wychodzę z domu, na zakupy, na spacery. W trudniejszych momentach staram się robić wszystko, byle tylko zająć czymś głowę, żeby o tym nie myśleć. Przede wszystkim upór - jestem uparta i zawsze byłam, teraz widzę, że ta cecha bardzo mi pomaga.
0 komentarze